Apple nie tak dawno uaktualniło swoje Smart Covers o nowe kolory. A ja powiem Wam dlaczego możecie nie chcieć kupować do swojego iPada tej właśnie okładki. Bez piany na ustach, tylko moje przemyślenia. Co może powiedzieć gość, który nawet nie posiada iPada? No właśnie, to będzie kilka przemyśleń nie tylko o samych Smart Coverach.

Na opublikowanie swoich przemyśleń związanych z tym tematem czekałem dosyć długo. Choć prawdę mówiąc na sam pomysł niniejszego tekstu wpadłem od razu po prezentacji iPada 2 i Smart Covers. Czekałem jednak aż moje przypuszczenia potwierdzą się konkretnymi przypadkami. I tak pomysł na tekst przeleżał sobie, aż nagle coś mnie tknęło i sobie o nim przypomniałem. Jako że nie posiadam iPada, a zresztą nawet gdybym posiadał nie traktowałbym go Smart Coverem, na szybko przeszperałem Internet. Okazało się, że miałem rację. A o co mi chodzi? A o to, że inżynierowie Apple, podczas wymyślania Smart Cover nie wpadli na tak prostą rzecz, że zwyczajnie po pewnym czasie w miejscu łączenia się okładki z urządzeniem powstaną skazy. Jeśli nie wiecie jak „działa” Smart Cover, to już spieszę z wyjaśnieniami. Otóż okładki przylegają do iPada za pomocą magnesów. Rozwiązanie samo w sobie wydaje się być bardzo dobre – za każdym razem okładka idealnie zajmuje swoje miejsce, a dodatkowo cały mechanizm jest mały i stabilny. Jednak za każdym razem kiedy przyczepiamy Smart Cover do naszego iPada powierzchnie łączeń mocno ze sobą oddziałują, za sprawą owego magnesu. Oczywistym faktem jest dla mnie, że przy tego typu oddziaływaniu, prędzej czy później na iPadzie wystąpią jakieś rysy i uszkodzenia. To czego nie potrafię zrozumieć, to jak inżynierowie, którzy nad takim rozwiązaniem głowili się o wiele dłużej niż ja, mogli o tym nie pomyśleć? No i okazuje się, że pomyśleli. Ich pomysłem było zainstalowanie na złączu Smart Cover małego kawałka plastiku. Wydaje się jednak, że nie było to wystarczające rozwiązanie. I możecie mi mówić, że u Was coś takiego nie występuje. To całe szczęście, ale wcale nie znaczy, że problem za jakiś czas się nie pojawi. Jak będziecie dostatecznie długo stukać długopisem w jedno miejsce iPada, to też po pewnym czasie będzie to widoczne. To naturalne. To coś w stylu wycierania się gładzików w laptopach. Zużycie materiału w pewnym stopniu, po określonym czasie jest najzwyczajniej w świecie sprawą oczywistą. Jeśli jednak iPad faktycznie jest sprzętem projektowanym na długie lata użytkowania, to Smart Cover nie jest dla niego dobrym kompanem. A tutaj dwa linki do forum MacRumors, gdzie użytkownicy pokazują zdjęcia uszkodzonych iPadów, w mniejszym i większym stopniu.

Podobne przeżycia mam niestety ze swoim iPhonem 3GS. Pierwszą rzeczą jaka mnie niesamowicie zirytowała, było samoczynne pęknięcie plastiku przy przycisku wyciszania dzwonka. Ot tak, od niczego. Bo przecież chyba nie od przełączania? Tak czy owak, jest to niezaprzeczalny dowód na użycie zbyt słabego materiału do produkcji tego urządzenia. Drugą rzeczą jest dość długie, podłużne pęknięcie na spodzie urządzenia, około 1cm. Na szczęście na co dzień zbytnio nie przeszkadza. Ale irytuje mnie nieziemsko jak tylko o nim pomyślę. A wiecie dlaczego? Bo powstało od… etui! Swojego iPhone’a gdy wychodzę z domu, wsadzam w etui ze specyficznym paseczkiem służącym do łatwiejszego wyjmowania urządzenia z owego pokrowca. Na pewno kojarzycie to rozwiązanie. Samo w sobie jest ciekawe, bo faktycznie łatwiej się dzięki niemu wyjmuje telefon. Niestety spowodowało nieodwracalne uszkodzenie iPhone’a. Pytanie brzmi tylko czy to wina projektantów etui, czy projektantów Apple? Do żadnego telefonu już pewnie nie kupię tego typu etui, jednak uważam, że coś takiego jak pęknięcie materiału nie powinno mieć miejsca. Mogłoby się zdarzyć porysowanie, ale pęknięcie? Tak samo szczerze powiedziawszy obawiam się o trwałość iPhone’a 4 i 4S. Na youtube możecie znaleźć filmiki co się dzieje z iPhonem, jak wypadnie Wam z ręki (filmik u góry). Ja wiem, że telefon nie służy do rzucania. Ale telefonu się używa i to często i wszędzie, a wobec tego powinien być jednak trochę bardziej wytrzymały. Mojego 3GS’a kolega niechcący wytrącił mi z ręki kiedy pisałem smsa. Ma kilka śladów, ale gdyby to był iPhone 4 to musiałbym go najpewniej oddać do wymiany tylnego panelu. Prosta prawda życiowa: telefony wypadają z rąk. To hasło powinno wisieć nad głowami inżynierów projektujących telefony komórkowe, w dodatku oprawione w ramkę. Znajdźcie mi osobę, która w życiu nie upuściła swojego telefonu. Ja osobiście nie znam ani jednej.

Dziwią mnie mocno tego typu rzeczy, bo podejście do projektowania produktów jakim chwali się Apple, czyli dbałość o najmniejsze szczegóły, nawet te niewidoczne, powinno być równoznaczne także z dbałością o poprawne wartości użytkowe urządzeń. Po swoich doświadczeniach z różnymi produktami Apple, niestety nie mogę tego potwierdzić. Z drugiej strony, pomimo licznych porysowań, mój iPod video służy mi do dzisiaj. Jednak aż boję się pomyśleć jak by wyglądał, gdyby nie użytkował go pedant, dbający ponad normę o swój sprzęt. Porządny design to dla mnie nie tylko wygląd. Bo co z tego, że auto wygląda niesamowicie, skoro przy najmniejszym wypadku kierowcę trzeba będzie zeskrobywać z jezdni?